Spotykasz ludzi to tu, to tam, a czasami sami przychodzą. Rozmawiamy o tematach typowych, mniej typowych, a z czasem prywatnych. Tak właśnie od rozmowy o zupie dowiedzieliśmy się, że w jednej z Rzeszowskich Galerii odbędzie się event „Back to School”. Jak nazwa wskazuje, odbył się 5-6.09.2015, ale dopiero teraz jest chwila na napisanie kilku zdań. Usłyszeliśmy, że „szkoda, że tak późno się spotykam, bo byście się wystawili”. Niestety, było gruuuubo po terminie. Puściliśmy to w niepamięć, ale jednak gdzieś „z tyły głowy” coś wiecznie świtało. Nie zastanawiając się długo, Ania chwyciła za telefon i zaczęła te swoje sprzedażowe „gadki”. Krążyła z telefonem, na bosaka wkoło lokalu i mocno gestykulowała wolną ręką. Wchodzi i oznajmia…
…zbierajcie manatki weekend spędzamy z nasza pszczołą w galerii….
Dopełniliśmy wszelkich formalności i w sobotę o 9 już staliśmy w wyznaczonym miejscu. Na miejscu byli różni wystawcy. Głównie szkoły językowe, ZHP a nawet Sanepid :). Było kolorowo i początkowo każdy patrzył na siebie „z byka”. No i się zaczęło. Prowadząca „coś” zapowiadała (nie było dobrze słychać) i zaczęli pojawiać się pierwsi klienci. Nasza pszczoła spacerowała między dzieciaczkami i przybijała wszystkim piąteczki. Na naszym stanowisku dysponowaliśmy grami logicznymi i nie nadążaliśmy z zabawą bo mieliśmy dużo chętnych do sprawdzenia się. Kolejny raz doświadczyliśmy, że rodzice chcą swoje dzieci wyręczać. Pod ich obecność, gierki szły topornie. Odgórne popędzanie i raczej niekonstruktywna motywacja powodowała, że najprostsze zadania rosły do miana „dla geniuszy”. Gdy tylko rodzice odchodzili, następowała zmiana stanu umysłu i wszystko stawało się banalne. Tak właśnie chcemy funkcjonować w naszej placówce. Najfajniej jakby rodzice zechcieli wykorzystać czas zajęć na aktywne spędzanie go, ale nie z własną pociechą. Wtedy właśnie dzieciaki są otwarte, ekspresyjne i bardziej komunikatywne. Wracając do eventu. Mieliśmy krótkie przemówienie na scenie i chyba nie odebrano nas najlepiej wśród rzeczy wystawców. Nawet usłyszeliśmy, że nasza Ania jest agresywna. Przecież do odważnych świat należy. Nagłośnienie było kiepskie i słabo było słychać już 5 metrów od sceny. Ania wyszła na scenę i zaczęła mówić wolno, wyraźnie trzymając mikrofon na wprost. Czy to, że było wszystko słychać na całym „placyku” wystawców, nazwać można agresją?
Drugi dzień…
Drugi dzień to już w ogóle była „petarda”. Kasia, przebrała się za szaloną wróżkę z brokatowym zawijasem na twarzy. Biegała, skakała, skręcała balony a jak przyszło do wejścia na scenę odstawiliśmy tańce, hulance i wygibasy przy bańkach mydlanych. Nie dość , że mieliśmy podwójne wejście na zabawy na scenę to usłyszeliśmy od jednego z organizatorów, że nas uwielbia. Oj było wielu rodziców, wielu chętnych na zabawę a dzięki temu odbyły się też pierwsze warsztaty z NeuroPlastyki. Co będziemy pisać… poniżej fotki z weekendu pełnego szaleństw